Znamy te osoby dobrze. „Pracują” jednocześnie w kilku branżach, na wielu stanowiskach. Są interdyscyplinarne, atrakcyjne, dobrze ubrane i zawsze uśmiechnięte. Oficjalnie nie istnieją, lecz w materiałach wielu pracodawców udają zgrany zespół.
Kupowanie zdjęć stockowych, które mają za zadanie „udawać” pracowników czy symbolizować najważniejsze elementy oferty zatrudnienia, to nie jest jakieś wielkie „przestępstwo”. Pisałam już o tym jakiś czas temu przedstawiając kreacje różnych pracodawców z użyciem stocków właśnie (post tu).
Część firm korzysta z banków zdjęć ze względu na ograniczone zasoby. Ktoś przecież musi profesjonalnie przeprowadzić sesję zdjęciową, i to w dodatku na podstawie wcześniej wypracowanej konwencji. Wymaga to czasu, określonych kompetencji, budżetu oraz ludzi.
Przekonanie pracowników do udostępnienia swojego wizerunku nie jest taką prostą sprawą. Czy to oznacza, że tak ważne kwestie, jak prezentowanie atrybutów Employee Value Proposition, należy powierzyć nieprawdziwym (to przecież nie są pracownicy, a modele) oraz fałszywym (upiększone przy użyciu Photoshopa) wizerunkom? Zdjęcia stockowe są dobre tylko na chwilę (i to pod warunkiem, że umiejętnie się je dobierze). Ich koszt tylko z pozoru jest niski. Nie powinien zatem zachęcać do odkładania tematu sesji zdjęciowej w nieskończoność. Zastępowanie umownymi zdjęciami czegoś, co stanowi DNA organizacji (ludzie, kultura, wartości), to szybka droga do zmniejszenia zaufania wobec komunikatu pracodawcy.
Co trzeba wiedzieć o twarzy?
Jesteśmy zaprogramowani na rozpoznawanie twarzy. Nazwiska niedawno spotkanych osób łatwo uciekają nam z pamięci, a twarz starych znajomych jesteśmy w stanie przypomnieć sobie nawet po wielu latach. To dlatego, że łatwiej nam pamiętać „obraz” niż informacje. Co więcej, choć nie lubimy się do tego przyznawać, twarz jest dla nas punktem wyjścia do oceniania drugiej osoby. Płeć, wiek, narodowość, poziom atrakcyjności, a nawet osobowość i kompetencje – wachlarz możliwych obserwacji jest bardzo szeroki. Badacze udowodnili, że nawet ważne życiowe decyzje jesteśmy skłonni podejmować na podstawie pierwszego wrażenia. Powierzenie komuś własnych pieniędzy, głosowanie na kogoś w wyborach, decydowanie, czy chcemy z daną osobą pracować – to są często decyzje, które podejmujemy instynktownie, na podstawie poziomu wiarygodności „czytanej” z twarzy.
Złudzenie wynikające z pierwszego wrażenia każe nam później szukać argumentów potwierdzających naszą ocenę. Bardzo nie lubimy bowiem się z sobą w tej kwestii nie zgadzać. Jeśli wypracowaliśmy na czyjś temat pozytywną opinię, poszukujemy w późniejszym zachowaniu nowo poznanego człowieka takich atrybutów, które są spójne z naszym wyobrażeniem. Dotyczy to również negatywnego wrażenia. Efekt „halo” (inaczej efekt aureoli) ma duże znaczenie w wielu sytuacjach życiowych. Liczy się na randce, na spotkaniu biznesowym, w czasie rekrutacji, a także w employer brandingu. Pracodawca zatem powinien dobrze się zastanowić czy naprawdę chce, by jego ofertę uosabiały „stockowe” twarze, które wywołują skojarzenia niemające potwierdzenia w rzeczywistości.
Co musimy wiedzieć o sesji zdjęciowej?
Na pewno należy się do niej dobrze przygotować. Co się chce osiągnąć, jakie elementy EVP pragniemy zakomunikować, jak przedstawić pracowników – to pierwsze pytania, na które warto sobie odpowiedzieć. Następnie należy zadbać o profesjonalnego fotografa (może to być ktoś z pracowników). Nie tylko dobrze wykona on swoją pracę, lecz także unaoczni to, co jest najlepsze w zespole.
Trema przed aparatem fotograficznym znana jest wielu z nas. Dlatego dobry fotograf (i specjalista EB, który zarządza tym projektem!) powinien zapewnić odpowiednią atmosferę wokół całego wydarzenia. Sprawdzą się tu wszelkie motywatory: od słów zachęty po prezent w postaci książki zdjęć na zakończenie sesji.
Na sam koniec warto zadbać o zgodę pracowników na wykorzystanie wizerunku nawet po rozwiązaniu stosunku pracy. I nie należy bać się zbyt dużej rotacji naszych „modeli”. Jest i będzie ona czymś naturalnym, dlatego należy mieć taki zapas zdjęć, by w razie czego móc je zastąpić innymi.
Z drugiej strony, ktoś mógłby w tym momencie odpowiedzieć, że przecież zdjęcia stockowe są dobrą odpowiedzią na ewentualną rotację pracowników i związaną z tym konieczność ponownego przeprowadzenia sesji. Tylko czy korzystając z banku zdjęć, pracodawca nie komunikuje, że ma problem właśnie z rotacją? Czy tym samym nie „mówi między wierszami”, że celowo ukrywa jakieś fakty?
Odpowiedź na pytanie, czy korzystać ze „stocków”, czy nie, na pewno nie jest jednoznaczna. Wszystko zależy od aktualnych priorytetów, możliwości czasowych i ograniczeń danej organizacji. Jednak decydując się na taką formę przedstawienia oferty, należy liczyć się z ryzykiem. Dlatego warto to dobrze przemyśleć. Przyciągnięcie nie tej grupy docelowej, na której tak naprawdę zależy pracodawcy, to jedna z konsekwencji „chodzenia na skróty” w employer brandingu. Natomiast pokazywanie „prawdziwej twarzy”, nawet wtedy, gdy wymaga to pewnego organizacyjnego wysiłku, jest wyrazem traktowania kandydata z szacunkiem. Pokazanie, JAK rzeczywiście w firmie JEST, bez upiększania i uciekania się do popularnych rozwiązań, to większa szansa na wiarygodny i spójny wizerunek na zewnątrz.
Artykuł pierwotnie ukazał się w miesięczniku Benefit (1) 2016.