Napisz mi CV, idź za mnie na targi pracy, a nawet negocjuj podwyżkę z szefem. Brzmi nieprawdopodobnie? A jednak to rzeczywistość. Pokolenie Millenium wprowadza nowe zwyczaje na rynek pracy.
Trudna sytuacja gospodarcza zmusza młodych ludzi do powrotu do domu zaraz po studiach. Nie mogąc znaleźć pracy żyją na garnuszku rodziców. Ci, coraz bardziej zniecierpliwieni bezczynnością młodych absolwentów, przejmują ster i szukają 'za’ nich i 'dla’ nich pracy. Ciekawy artykuł „Job Hunting: When Parents Run the Show” przedstawia argumenty każdej ze stron i bada sedno problemu. Autorka nie zapomina też o pracodawcach, którzy widzą zachodzące zmiany nie od dziś.
Uniwersytet Michigan zainteresował się tym tematem już w 2006 roku i przeprowadził badanie wśród 700 pracodawców. Już wtedy okazało się, że aż 1/3 z nich otrzymuje dokumenty aplikacyjne przygotowywane przez rodziców kandydatów. Jak to wygląda dzisiaj?
Pokolenie Millenium, żyjące blisko ze swoimi rodzicami, chętnie korzysta z ich wsparcia. W opinii wielu pracodawców, jest to dobra tendencja. Pod warunkiem, że dotyczy ona pomocy przy pisaniu dokumentów aplikacyjnych, a nie współuczestniczenia w rozmowach kwalifikacyjnych… A to niestety zdarza się dość często. Coraz częściej również rodzice zaczynają inwestować w doradców zawodowych czy nawet w coachów kariery. To oczywiście dobry znak, bo takiego wsparcia nigdy za wiele. Ci uczą młodych kandydatów oceniania swoich możliwości w kontekście wymagań współczesnego rynku pracy i pomagają w opracowaniu planu działań:
Ciekawe jak to jest u nas. Czy rodzice wspierają dzieci w pisaniu dokumentów aplikacyjnych, podwożeniu na rozmowy kwalifikacyjne, negocjowaniu warunków wstępnych? Mi osobiście zdarzyło się kilka razy otrzymać CV bezpośrednio od rodzica. Głównie były to mamy. Przychodziły w imieniu zabieganych dzieci (studentów) do biura doradztwa personalnego, w którym pracowałam z pytaniem czy aby nie ma pracy dla ich dziecka. Rozmowa z taką mamą zwykle była dość smutna. Chociaż asertywna stała przede mną pani, miałam wrażenie, że już mniej asertywny jest syn czy córka, w imieniu którego przede mną występuje. Z opisu wynikało, że dziecko nie ma śmiałości starać się o pracę, „walczyć o swoje”, pokazać co potrafi.
Co ciekawe, mimo zapewnień o czekającej pracy (która żywo zwykle interesowała mamy) młodzież nigdy nie oddzwaniała. Trudno było szukać przyczyn, bo pewnie było ich wiele: brak dopasowania do stanowiska, brak czasu (studia) czy niezgoda na zaproponowaną stawkę lub po prostu brak motywacji.
Nie mi to oceniać dlaczego tak się działo. Ale jedno jest pewne – dorastanie wcale nie jest łatwe ani przyjemne, a ochronny spadochron rodziców czasem może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.
A jak to jest u Was? Czy kiedykolwiek spotkaliście się z podobną sytuacją?